Rozszerzone nieba źrenice,
słonecznych wybuchów cisza –
pamięć o was, co polegliście,
trwała i niekrzykliwa.
Wokół słońca i własnej osi –
więc dni będą w kir nocy czernieć
i co roku maki będzie znosić
Rozszerzone nieba źrenice,
słonecznych wybuchów cisza –
pamięć o was, co polegliście,
trwała i niekrzykliwa.
Wokół słońca i własnej osi –
więc dni będą w kir nocy czernieć
i co roku maki będzie znosić
1.
Dla nas poznań główny
choć podstawione czekają
by się komu noga
nic, że tu śliwka –
tu i kompot wpadł
pod niefartowną datą
kiedy ze skoku
jasne-tu na piwo
Z samych nazw
Poezji spięcie krótkie:
Przez „Odskok” — „Przebieg”
Na „Śródkę”.
Jak się opędzić
Nazwom, człek nie wie —
„Sołacz”, „Jeżyce”,
Na „Chwaliszewie”.
Przy wieszczu Adamie stanęły dwa krzyże –
w nich pamięć o krzywdzie, do Polski stąd bliżej.
Splecione ze sobą jak ludzkie dwie dłonie,
wzniecają w nas płomień, gdy znicz przy nich płonie.
W starej poznańskiej Katedrze
zaprasza Złota Kaplica —
czasem się słonce tu przedrze
i swoich barw jej użycza.
Nie stanął tu żaden pałac
ni geniusz tu żaden nie zstąpił.
Proste się domy zebrały,
los chodził po domach skąpy.
Wtedy byłyście dla nas – promykiem nadziei
Siostry ze szpitala Raszei!
Gdy wojna dotarła do murów Poznania,
książki się zmieniły w biały, sypki popiół –
słowa jak obłoki wicher porozganiał,
odpłynęły w nicość – któż by je wytropił?
Biskup Stanisław wskrzesza Piotrowina –
i cud ten trwa i co dnia się powtarza
pośrodku barokowego ołtarza
jak w krew przemienienie mszalnego wina!
Dziesięcioletni, wybiega na zapuchniętą od snu ulicę.
Słońce czerwca zgrzyta pod stopą, odbite w rozsypanym szkle.