Tajemniczy ptak z pałacu Działyńskich

Na szczycie pałacu Działyńskich, dwa wieki temu, przysiadł tajemniczy ptak, który do dziś stanowi ornitologiczną zagadkę. Przewodnicy oprowadzający turystów po poznańskim Starym Rynku często proszą gości o wskazanie gatunku tego ptaka. Niektórzy turyści są przekonani, że to orzeł, bo jakiż inny ptak mógłby wieńczyć siedzibę tak dostojnego, szlachetnego i patriotycznego polskiego rodu. Innym zwiedzającym jego dziób kojarzy się raczej z łabędziem czy gęsiorem. Zdarzają się i tacy, którzy stwierdzają, że to przedstawiciel jakiegoś dawno wymarłego gatunku, zamieszkującego przed stuleciami nasze ziemie.

1. Pałac Działyńskich w Poznaniu, fot. Tomasz Koryl, 2015 r

Odłóżmy na chwilę rozwiązanie tej frapującej zagadki i spójrzmy na fasadę pałacu, z którego do lotu zrywa się ten niesamowity ptak. Jego historia wiąże się bowiem nierozerwalnie z dziejami pałacu, który wyrósł na poznańskim rynku, jako zupełnie niezwykłe i niepowtarzalne założenie architektoniczne. Zbudowano go w latach 1773-1776, na miejscu dwóch średniowiecznych kamieniczek, a hojnym inwestorem był marszałek wielki litewski Władysław Roch Gurowski, co sprawiło, że budynek do dziś określany bywa pałacem Gurowskich. Arystokrata był przedstawicielem zdegenerowanej polskiej magnaterii końca osiemnastego wieku, pobierał pensje z dworów w Warszawie i Petersburgu, wspierał targowiczanina Adama Ponińskiego, był w delegacji podpisującej pierwszy traktat rozbiorowy, ogromne sumy przegrywał w karty, a cały jego majątek był zastawiony u bankierów. Gdyby nie pałac wzniesiony na poznańskim rynku, niczym dobrym nie zapisałby się w pamięci potomnych. Pamiątki po pierwotnym fundatorze dostrzec można do dziś na fasadzie budynku. Na trójkątnym naczółku umieszczona była plakieta herbowa, a na niej srebrno-złota szachownica, czyli Wczele – herb Gurowskich.

2. Pałac Działyńskich w Poznaniu, fot. Tomasz Koryl, 2015 r

Herb renegata zniknął co prawda z tej tarczy, jednak do dziś przypomina o nim jej otoczenie w postaci dwóch brodatych żołnierzy w rzymskich zbrojach z toporami w rękach, wspartych o armatnie lufy, rozwinięte w tle sztandary, lwy podtrzymujące tarczę herbową, a przede wszystkim cztery krzyże orderowe, nawiązujące do odznaczeń otrzymanych od różnych władców przez Władysława Gurowskiego. Na trójkątnym zadaszeniu attyki przysiadły dwie kobiety, trzymające wielkie trąby, którymi głosiły zapewne o chwale właściciela pałacu. Do zajmowanego przez niego najwyższego stanowiska wojskowego (marszałka) nawiązywały także drewniane rzeźby znajdujące się na zwieńczeniu budynku, panoplia, czyli układy dekoracyjne zbudowane z białej broni, hełmów, tarcz, zbroi ułożone wokół popiersia nawiązującego do starożytnych Spartan.

W 1808 roku pałac przeszedł we władanie Ksawerego Działyńskiego, a to sprawiło, że Wczele Gurowskich, zastąpione zostały – widoczną do dziś brązową strzałą – Ogończykiem Działyńskich. W ramach przeprowadzonej wtedy przebudowy elewacji frontowej, zamurowane zostały okna znajdujące się w attykach obok trójkątnego naczółka. Na ich miejscu pojawiły się stiukowe płaskorzeźby przedstawiające dwa starożytne, rzymskie pochody. Na pierwszej dwaj rzymscy legioniści prowadzą ofiarnego byka oraz dwóch jeńców ze skrępowanymi rękami, podczas gdy inni Rzymianie dyskutują z brodatym mężczyzną. Na drugiej płaskorzeźbie żołnierze triumfalnie maszerują obok ciągniętego przez dwa konie rydwanu wypełnionego tarczami pokonanych wrogów. Orszak ofiarny symbolizuje wartość poświęcenia i pracy, a orszak triumfalny gloryfikuje walkę zbrojną oraz udział w powstaniach narodowych. Intencją fundatorów było pokazanie, że obie te ścieżki prowadzą do tego samego celu, jakim jest odrodzenie Ojczyzny. Ojczyznę symbolizował zaś odradzający się ptak, rozpościerający skrzydła, by wzlecieć i pozostawić za sobą rzeźbiarskie pamiątki symbolizujące dwie Polski: kraj Gurowskiego oraz ojczyznę Działyńskich.

  1. Pałac Działyńskich w Poznaniu, fot. Tomasz Koryl, 2015 r

Niektórzy badacze dopatrują się w płaskorzeźbach nawiązywań do symboliki masońskiej, podkreślają, że obaj bracia Działyńscy należeli do loży Braci Zjednoczonych i uzyskali w niej VII stopień wtajemniczenia, najwyższy możliwy w Polsce. Sens pochodów umieszczonych na antykizujących płytach wyjaśniać miała, znajdująca się na wysokim obelisku, rzeźba ptaka wskrzeszającego własną krwią martwe pisklęta. Ptakiem wieńczącym pałac Działyńskich był bowiem pelikan.

Jestem przekonany, że w ówczesnej wyobraźni społecznej symbole masońskie nie były powszechnie rozumiane, natomiast głęboko ugruntowana była chrześcijańska symbolika pelikana. Ludzie od wieków obserwowali te ptaki, kiedy mościły gniazda dla piskląt, wyrywanymi z własnych piersi piórami; krople krwi pojawiające się przy okazji na oskubanych piersiach dowodzić miały, że pelikan karmi potomstwo własną krwią. Legendę tę wykorzystał najwybitniejszy teolog średniowiecza – św. Tomasz z Akwinu, który w szóstej strofie hymnu Zbliżam się w pokorze (Adoro te devote) umieścił słowa skierowane do Jezusa: Ty, co jak pelikan, krwią swą karmisz lud, przywróć mi niewinność, oddal grzechów brud (Pie pelicane, Jesu domine, me immudum munda, tuo sanquine). Pieśń ta rozpowszechniła legendę i sprawiła, że wyobrażenia pelikana wyrywającego sobie pióra i kąsającego własną pierś, by nakarmić potomstwo, pojawiły się w licznych kościołach, a także na tarczach herbowych rycerzy. Każdy, kto był w zamku krzyżackim w Malborku, pamięta zapewne rzeźbę rozrywającego sobie pierś pelikana nad zamkową studnią, który miał symbolizować poświęcenie, z jakim zakonnicy pracują dla swych poddanych.

Jestem przekonany, że Działyńscy, umieszczając figurę tego ptaka na zwieńczeniu swego pałacu, inspirowali się opowieściami o pelikanach karmiących własną krwią pisklęta. Siebie uważali za troskliwych rodziców, a lud za pisklęta. Poprzez alegorię ukazywali ofiarność swego rodu, wykrwawiającego się w kolejnych wojnach i powstaniach narodowych, dla dobra i życia swoich piskląt – poddanych. Działyńscy karmili naród nie tylko własną krwią, ale też dbając o zachowanie pamiątek przeszłości i historii, tworząc biblioteki, wydając książki, sprawując mecenat nad poetami, czy organizując powszechne szkoły ludowe. Wszystko to czynili zaś nie dla osobistej sławy, a dla dobra społecznego, dla ludu, który chcieli podnieść, a jako symbol swego poświęcenia umieścili pelikana na szczycie swej poznańskiej rezydencji.

  1. Pałac Działyńskich w Poznaniu, fot. Tomasz Koryl, 2015 r

Życzenie wyrażone przez możnych panów Działyńskich, zwłaszcza że poparte stosowną zapłatą, dla rzeźbiarza było oczywistym rozkazem. Pojawił się jednak bardzo poważny i podstawowy problem w wykonaniu tego zlecenia – brak modela. W pierwszej połowie XIX wieku nie istniały jeszcze ogrody zoologiczne, a nawet nie ukazywały się czasopisma przyrodnicze i nikt w Poznaniu nie wiedział, jak wygląda egzotyczny ptak zwany pelikanem. Człowiekiem, który go widział był… sam fundator, hrabia Ksawery Działyński i podobno na podstawie sporządzonego przez niegoportretu pamięciowego egzotycznego ptaka wodnego stworzona została rzeźba. Dlatego właśnie na poznańskim Starym Rynku pojawił się ptak, który w niewielkim stopniu przypominał prawdziwego pelikana, a stał się raczej formą zobrazowania cech, jakie ptak ten posiadał. Hrabia chciał, by jego pelikan był przede wszystkim dzielny, odważny, bohaterski. Rzeźbiarz nie potrafił przedstawić tych cech inaczej niż w postaci orła, będącego symbolem odwagi. Orzeł był jednak drapieżnikiem, a pelikan ptakiem wodnym, nie mógł być jednak pomylony z pospolitym gąsiorem czy czaplą. Jako punkt odniesienia przyjęto najpiękniejszego wodnego ptaka – wspaniałego łabędzia. Zadaniem artysty było połączenie w jednej postaci orła i łabędzia, by powstał z nich imaginacyjny pelikan hrabiego. Efekt podziwiać możemy, spoglądając na zwieńczenie pałacu Działyńskich, gdzie znajduje się ptak przypominający orła z rozpostartymi skrzydłami, wyposażony jednak w wydłużoną szyję i łabędzi dziób.

Jest jeszcze trzecie, polityczne wyjaśnienie okoliczności pojawienia się niezwykłego ptaka na dachu pałacu Działyńskich. Właściciele chcieli podobno na nim umieścić figurę orła z rozpostartymi skrzydłami, jednak w czasach pruskiego zaboru pojawienie się polskiego ptaka narodowego na gmachu znajdującym się w publicznym miejscu było niemożliwe do pomyślenia i w związku z tym na szczycie pałacu pojawił się ptak tak bardzo niepodobny do pelikana, że wszyscy mieszkający w Poznaniu Polacy i tak brali go za orła.

Pelikan na pałacu Działyńskich jest więc nie lada gratką dla miłośników historii, sztuki oraz ornitologów.

Paweł Cieliczko

Bibliografia:

  1. Zofia Ostrowska-Kębłowska, Architektura i budownictwo w Poznaniu w latach 1780-1880, wyd. 2, Poznań 2009.
  2. Zofia Ostrowska-Kębłowska, Pałac Działyńskich w Poznaniu, Poznań 1958.
  3. Maria Wicherkiewiczowa, Pałac Działyńskich, Poznań 1916.
  4. Zbigniew Zakrzewski, Ulicami mojego Poznania. Przechadzki z lat 1918-1939, Poznań 1985, s. 29-31.

Netografia:

  1. http://podniebnypoznan.pl/pelikan-z-palacu-dzialynskich/
  2. http://urbanlegend.ua.poznan.pl/wp/legendy/dziwny-ptak/
  3. http://www.bkpan.poznan.pl/palac/historia.html
  4. http://wyborcza.pl/objazdowemuzeum/1,146853,18607070,w-poznaniu-za-symbol-polski-robil-pelikan-bo-orla-bialego-niemcy.html

 Fotografie:

  1. Tomasz Koryl, 2015 r.