Wnuk Piastów, syn tej ziemi —
odważny jak naród, który go wydał
dumny, jak miasto gdzie się urodził
dojrzały wzburzeniem ojców i braci,
wszak dziecię jeszcze —
drobną dłonią wzniósł w górę skrwawiony narodowy sztandar
I załopotał skrzydłami nad tłumem
pozbawionym korony, splamiony krwią orzeł biały
silny mocą narodu
wzrosły latami krzywd
Groźny pomruk tysięcy przerodził się w krzyk
…my chcemy chleba
…chcemy wolności
…godności
…sprawiedliwości
Kolejne kule roziskrzyły bruk
…my …chleba
…wolności …sprawiedliwości
Jęki i krew, dużo krwi i krzyk
…Jeszcze Polska nie zginęła…
a orzeł łopocząc skrwawionymi skrzydłami
wysoko nad tłumem w odważnej chłopięcej dłoni
…Jeszcze Polska…
Z piekła bluzgającego błyskawicami wystrzałów
przez otwarte wrota sępie szpony wciągają dziecko
(w otchłań nocy
Orzeł pozbawiony ciepła dziecięcej dłoni zawahał się,
jakby spadł — lecz inna dłoń wzniosła go wyżej jeszcze
a potem druga, trzecia i następna
…Jeszcze Polska… my… chleba… sprawiedliwości
Rozwarły się wrota piekieł, chłopie wrócił —
nieruchomy wzrok utkwił w wysoko zawieszonym orle
Czarny całun nocy przysłonił plamy krwi
na kredowo bladej twarzy i białej dziecięcej koszuli
Synku! — bolesny krzyk matki przeciął skandowanie tłumu
…Jeszcze Polska… chleba… wolności
Drobne dziecinne dłonie zaciśnięte w pięść
zdawały się trzymać jeszcze biało-czerwony sztandar
Ten — jak orzeł, wysoko w górze, wnosząc splamione
[krwią skrzydła
zdawał się mówić
biel — orzeł — ja — On…
krew — czerwień — my — wy…
a czarne sępy – oni
Poznań, w czerwcu 1981
Zdjęcie: Justyna Szadkowska