Czarne słonce
w pickelhaubie —
hełmie pruskim —
słońce żandarm
Czarne słonce
w pickelhaubie —
hełmie pruskim —
słońce żandarm
Rozszerzone nieba źrenice,
słonecznych wybuchów cisza –
pamięć o was, co polegliście,
trwała i niekrzykliwa.
Wokół słońca i własnej osi –
więc dni będą w kir nocy czernieć
i co roku maki będzie znosić
Biskup Stanisław wskrzesza Piotrowina –
i cud ten trwa i co dnia się powtarza
pośrodku barokowego ołtarza
jak w krew przemienienie mszalnego wina!
Niechciany narzeczony hetmańskiej córki
rozpacz – w zwycięstwo pod Saratogą zmienił…
Twój amerykański życiorys jest krótki,
boś o wolności marzył ojczystej ziemi!
Doczekałeś się pomnika wreszcie,
nie ze słów – odlanego w brązie! –
na placu Wiosny Ludów – w tym mieście,
które na zawsze już cię posiądzie…
O miasto bez lirycznych legend,
Rozdzierających serce podań:
Notują księgi twe starannie
Tylko, co jadł papieski legat –
Miasto słynne z dobrych gospodyń,
Nieznoszące pięknych kochanek!
Z odświętnie zapchanej auli,
z dyplomem nowiutkim jeszcze,
prosto pod pomnik wypadli —
goździki ci kładą, wieszczu…
Dzisiaj w nocy — kierunek wiatr zmienia,
dzisiaj w nocy, przez radio słyszałem,
mróz Syberii obiegnie pół Ziemi:
dobrze otul się, Lilu, dziś szalem!